Czy Kaczyński podporządkuje się prawu, czy rozleje polską krew?

W uzasadnieniu wyroku z 5 grudnia Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN uznała, że neo-KRS nie spełnia wymogów niezależności, a powołana przez nią Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem. Sąd Najwyższy podkreślił, że każdy sąd, każdy organ państwowy ma obowiązek badać niezależność KRS zgodnie z wytycznymi z wyroku TSUE

Na to orzeczenie od ponad dwóch tygodni czekali sędziowie w całej Polsce.

W czwartek 5 grudnia 2019 Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego postanowiła, że nie przekaże Izbie Dyscyplinarnej sprawy sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego Andrzeja Kuby. Samodzielnie uchyliła rekomendację KRS, która była przeciwna wydłużeniu sędziemu czasu orzekania.

Sędzia Kuba był jedną z ofiar czystki, którą PiS próbowało w 2018 roku przeprowadzić w Sądzie Najwyższym. Został siłą przeniesiony w stan spoczynku (więcej na jego temat poniżej).

Wyrok wydał w trzyosobowy skład sędziowski: Bohdan Bieniek, Dawid Miąsik i Piotr Prusinowski.

Orzeczenie jest przełomowe, bo w uzasadnieniu sędziowie podkreślają, że nowa KRS nie spełnia kryteriów niezależności, a Izba Dyscyplinarna SN w ogóle nie jest sądem.

Sędziowie musieli zbadać niezależność KRS i ID na podstawie wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada. Czynniki, które TSUE nakazał wziąć pod uwagę Izbie Pracy SN, to m.in. sposób powołania KRS (po zmianach PiS członków wybiera sejmowa większość), skrócenie kadencji poprzedników i utajnienie list poparcia.

„Do Sądu Najwyższego będzie należało ustalenie, czy KRS daje wystarczające gwarancje niezależności” – napisali w listopadowym orzeczeniu sędziowie TSUE.

Izba Pracy stwierdziła dziś jasno: nie daje. Wyrok ten będzie inspiracją dla sędziów sądów niższych instancji, które od dawna powątpiewały w status Rady.

O odroczenie sprawy w ostatniej chwili wnioskowali sędziowie Izby Dyscyplinarnej. Spóźnili się dosłownie o kilka minut – wniosek wpłynął do Izby Pracy o godz. 10.09, dziewięć minut po tym, jak podpisano wyrok. Można się tylko zastanawiać, dlaczego wniosek złożyli tak późno, skoro termin ogłoszenia orzeczenia był znany od wielu dni.

TSUE każe sądom oceniać niezależność

Główne tezy dzisiejszego orzeczenia Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN są następujące:

  1. Wykładnia z wyroku TSUE wiąże każdy sąd w Polsce oraz każdy organ władzy państwowej.
  2. Wyrok TSUE wyznacza jednoznaczny i precyzyjny standard niezależności sądów i niezawisłości sędziów
  3. Każdy sąd w Polsce, w tym Sąd Najwyższy ma obowiązek badać za każdym razem rozpatrywane sprawy według standardu z wyroku TSUE.
  4. Krajowa Rada Sądownictwa nie jest organem bezstronnym i niezależnym od władzy wykonawczej i ustawodawczej.
  5. Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w rozumienie prawa Unii Europejskiej oraz prawa krajowego.
  6. Polska przystępując do UE zgodziła się na zasadę pierwszeństwa prawa UE przed prawem krajowym.
  7. Prymat prawa UE oznacza, że każdy organ ma obowiązek zapewnić jego skuteczność, nawet do pominięcia prawa krajowego.
  8. Ze względu na te fakty sąd rozpoznał merytorycznie sprawę.

Sąd Najwyższy w orzeczeniu podkreślał, że interpretując prawo nie można odwoływać się do samych ustaw, na przykład od ustawy o SN. Należy mieć na uwadze także ogólne zasady prawa, zwłaszcza tam, gdzie ustawa może być z nimi sprzeczna.

Sąd wskazał, że wskazówki kontroli niezależności z wyroku TSUE wiążą wszystkie kraje, wszystkie sądy, wszystkie organy stosujące prawo. Nie tylko sądy pytające.

To „obowiązek stosowania rozproszonej kontroli niezależności i niezawisłości”. Oznacza on, że:

  1. Sąd krajowy jest uprawniony do oceny, czy sprawę ma rozpoznać organ niezależny od władzy ustawodawczej i wykonawczej w rozumieniu prawa UE.
  2. Sąd krajowy musi uwzględnić, czy w uformowaniu tego organu brał udział organ rzeczywiście stojący na straży niezależności sądownictwa. By to ocenić, istotne są nie tylko fakty obiektywne, ale i subiektywne. Jak ten, jak zachowują się osoby wchodzące w skład tego organu.
  3. W ramach tej oceny nie dokonuje się oceny aktu nominacji wręczanych przez prezydenta, tylko czy mieliśmy do czynienia z niezależnym organem.

KRS nie jest niezależna

Przechodząc do kwestii niezależności KRS Sąd Najwyższy przypomniał orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. W marcu 2019 TK orzekł, że KRS została powołana zgodnie z Konstytucją. „Sądy i tak muszą badać poszanowanie prawa UE w krajowym porządku prawnym. Orzeczenie TK nie ma znaczenia z punktu widzenia tego rozstrzygnięcia” – stwierdził sędzia sprawozdawca.

Przypomniano także, że w 2007 roku TK orzekł, że KRS musi być niezależna, co oznacza, że sędziowie tam zasiadający nie mogą być powiązani z władzą ustawodawczą i wykonawczą.

TSUE przedstawił dwustopniową regułę oceny niezależności:

  • ocena niezależności KRS przy wykonywaniu swoich ustawowych zadań;
  • ocena okoliczności w jakich została powołana Izba Dyscyplinarna i jaka była w tym rola KRS.

Sąd rozpoczął rozważania dotyczące KRS od wypunktowania głównych zarzutów:

  • została utworzona przez skrócenie kadencji poprzedniej Rady;
  • aż 15 członków desygnowanych jest przez władzę ustawodawczą i wykonawczą, co w efekcie daje aż 23 z 25 członków KRS wybranych w ten sposób;
  • kwestia utajnionych list poparcia kandydatów – zaznaczono też, że z doniesień medialnych wynika, że jeden z członków poparł sam siebie (zobacz: Maciej Nawacki);
  • sam mechanizm zgłaszania kandydatur – sędziów zgłaszali ich podwładni, pracownicy ministerstwa sprawiedliwości.

„Przez blisko dwa lata KRS nie podjęła stanowisk, ani uchwał sprzeciwiających się atakom na sędziów, na przykład sędziów represjonowanych za czynności orzecznicze. KRS nie zajęła stanowiska w sprawie przenoszenia w stan spoczynku sędziów Sadu Najwyższego i NSA. Nie zajęto stanowiska w kwestii tego, kto rzeczywiście jest Pierwszym Prezesem SN” – punktował sędzia sprawozdawca.

„Członkowie KRS domagali się wszczęcia postępowań dyscyplinarnych w odniesieniu do sędziów zadających pytania prejudycjalne. Wreszcie – członkowie KRS są beneficjentami zmian w sądownictwie. Zostali delegowani do wyższych sądów. To wszystko wskazuje na brak zależności tej Rady” – tłumaczył.

Przywołano również krytyczne wobec KRS oceny zewnętrznych podmiotów: uchwały Naczelnej Izby Adwokackiej, wydziałów prawa w całej Polsce, zgromadzeń ogólnych sędziów, opinię Komisji Weneckiej, czy zawieszenie KRS w Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa.

W obliczu takiej mocy argumentów Izba Pracy Sądu Najwyższego orzekła, że KRS nie jest organem niezależnym.

Izba Dyscyplinarna nie jest sądem

Po ocenie statusu KRS Izba Pracy zbadała, czy Izba Dyscyplinarna jest sądem w rozumieniu prawa UE (art. 27 Karty Praw Podstawowych, art. 6 Konwencji).

Zwrócono uwagę, że w ID zasiadają tylko sędziowie z rekomendacji nowej KRS. Wybrani tam sędziowie powiązani są z władzą wykonawczą. Izba ta posiada tak szeroką autonomię, że w istocie ma status sądu wyjątkowego, który może być ustanowiony tylko na czas wojny. Sędzia sprawozdawca powołała się m.in. na teksty Włodzimierza Wróbla w „Palestrze” oraz orzeczenie II PO 3/19.

Gdy zbierze się te wszystkie okoliczności, trzeba uznać, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w rozumienie prawa UE, ani prawa krajowego.

SN najwyższy zaznaczył, że nie neguje, że ustawodawca ma prawo dokonywania zmian w wymiarze sprawiedliwości, czy zmian nawet w strukturze SN, zmian w przepisach dotyczących przechodzenia sędziów w stan spoczynku. Ale ocenie podlegają użyte do tego środki, które muszą gwarantować stronom prawo do niezależnego i niezawisłego sądu oraz przestrzeganie prawa UE.

„Intencją ustawodawcy było podniesienie standardów w wymiarze sprawiedliwości. To cel słuszny, ale czy zostały podjęte odpowiednie środki?” – pytał retorycznie sędzia sprawozdawca. „Niezależność sądów i niezawisłość sędziów jest tym dla obywateli, czym wolność słowa dla dziennikarzy. Bez tego nie ma państwa prawa”.

Przypomniano, że Izba Dyscyplinarna wydała uchwałę w pełnym składzie w swojej sprawie, stwierdzając, że jest sądem niezależnym.

Uchwała ta staje niejako w opozycji do dzisiejszego orzeczenia Izby Pracy. „Ale uchwała ID została wydana na gruncie przepisów kodeksu postępowania karnego. My wydajemy orzeczenie na podstawie kodeksu postępowania cywilnego. ID oceniał też standard krajowy, my oceniamy standard unijny. Po trzecie wreszcie – nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie” – orzekł sąd.

„To orzeczenie zapoczątkuje linię orzeczniczą w SN, gdyż to nie jest jedyna taka sprawa. Jak się ta linia orzecznicza rozwinie? Trudno powiedzieć”.

Wytyczne dla innych sędziów

W dzisiejszym wyroku sędziowie Izby Pracy SN potwierdzili to, o czym od ponad dwóch tygodni mówili liczni eksperci prawni:

wyrok TSUE ma znaczenie dla każdego sądu powszechnego i administracyjnego w Polsce.

Te oczywiście nie będą badały statusu Izby Dyscyplinarnej SN, ale powinny zbadać tryb powołania nowej KRS.

Wyrok z 5 grudnia będzie dla nich inspiracją. Z wielu sądów za całej Polski od kilku miesięcy dopływały sygnały o odmowach opiniowania kandydatów na sędziów. Sędziowie chcieli powstrzymać nominacje sędziowskie przy udziale nowej KRS do czasu, aż rozstrzygnie się czy jest niezależna.

Z prawnego punktu widzenia orzeczenie SN nie jest wiążące dla innych polskich sądów. Potwierdził to sam SN, mówiąc o „kontroli rozproszonej” wynikającej z wyroku TSUE. Oznacza to, że sądy będą musiały samodzielnie zbadać status nowej KRS np., by upewnić się, czy powołani przez nią sędziowie mogą skutecznie orzekać.

Pierwsze działanie tego typu podjął niezwłocznie po orzeczeniu Luksemburga olsztyński sędzia Paweł Juszczyszyn. Zwrócił się do Kancelarii Sejmu m.in. o udostępnienie mu list poparcia członków KRS. Za zastosowanie się do wyroku TSUE spotkały go represje: odwołanie z delegacji, zawieszenie w obowiązkach i zarzuty dyscyplinarne.

Sprawa sędziego Kuby

Sprawa sędziego Andrzeja Kuby to jedna z trzech, na podstawie których Izba Pracy SN zadała unijnemu Trybunałowi Sprawiedliwości pytania prejudycjalne.

Sędzia Kuba w 2018 roku został przeniesiony w stan spoczynku w ramach nowych przepisów o wieku emerytalnym. Andrzej Duda nie pozwolił mu orzekać dłużej. Decyzję prezydenta poprzedziła uchwała KRS, w której Rada negatywnie zaopiniowała dalsze orzekanie sędziego. Od tej uchwały sędzia odwołał się do Sądu Najwyższego.

Po zmianach PiS w ustawie o SN odwołania od uchwał KRS rozpatrywać powinna Izba Dyscyplinarna SN. Nie działała jeszcze wtedy, więc sprawa sędziego Kuby trafiła do Izby Pracy, w której zasiadają „stare” kadry SN. Te zwróciły się do TSUE, by upewnić się, czy mogą przekazać ją ID.

W dzisiejszym orzeczeniu zaznaczono, że prawo pierwotne UE ma pierwszeństwo przed prawem krajowym. Dlatego Izba Pracy pomija przepisy dotyczące Sądu Najwyższego i zastosowała prawo UE bezpośrednio.

Sąd uznał też, że postępowanie nie jest bezprzedmiotowe, ponieważ uchwała-opinia KRS w sprawie sędziego Andrzeja Kuby nadal funkcjonuje w obrocie prawnym. Ustawa przywracająca sędziów SN i NSA opierała się na fikcji prawnej, że byli oni cały czas w stanie czynnym.

Izba Pracy SN rozpatrzy w najbliższych tygodniach także sprawy sędziów Józefa Iwulskiego i Andrzeja Siuchnińskiego. Ci, w przeciwieństwie do sędziego Kuby, nie odwoływali się od uchwały KRS. Wnosili jedynie o ustalenie, czy przeszli w stan spoczynku, czy też może są wciąż sędziami w stanie czynnym.

W związku z pojawiającymi się w mediach informacjami „o kłopotach i sporach w Trybunale Konstytucyjnym” Senator Pociej, zaprosił Julię Przyłębską, prezes Trybunału Konstytucyjnego a także jednego z jego członków Jarosława Wyrembaka na posiedzenie komisji senackiej.

Na posiedzeniu komisji nie pojawiła się jednak ani prezes Trybunału, ani sędzia Wyrembak. TVN24 dotarła do listu z wyjaśnieniami, jaki sędzia Wyrembak wysłał do przewodniczącego senackiej Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji. Napisał w nim, że chce, by „przynajmniej na obecnym etapie badania sprawy” jego zarzuty stawiane prezes Przyłębskiej składane były w pierwszej kolejności na jej ręce i „zamykane w oficjalnych dokumentach”.

Dalej w swoim piśmie Wyrembak przedstawił zapis swojego stanowiska „przedstawionego w trakcie części jawnej posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego Trybunału Konstytucyjnego w dniu 26 listopada 2019 br.”. Sędzia TK zwrócił się wtedy do prezes TK Julii Przyłębskiej z szeregiem pytań dotyczących bieżącej pracy Trybunału w czasie trwania jej kadencji.

Podczas posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego sędzia Wyrembak zapytał, czy prezes TK nie widzi „nic niestosownego w organizowaniu w Trybunale Konstytucyjnym nieoficjalnego spotkania z Prezesem Rady Ministrów w konspiracji przed wieloma Sędziami Trybunału, a zwłaszcza – w wielkiej konspiracji przed Wiceprezesem Trybunału?.

Zapytał także Przyłębską: „Czy nie znajduje Pani Prezes nic niestosownego – nic ośmieszającego i kompromitującego Trybunał – w bardzo aktywnym wykorzystywaniu Pracowników gabinetu Pani Prezes do konspirowania nieformalnej wizyty Prezesa Rady Ministrów w Trybunale zwłaszcza przed Wiceprezesem Trybunału?.

Dr hab. Wyrembak twierdzi w piśmie, że prezes Przyłębska namawiała go do udziału w spotkaniu z prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim. „Czy nie znajduje Pani Prezes nic niestosownego w namawianiu mnie do udziału w spotkaniu z Panem Jarosławem Kaczyńskim i składania donosów na wiceprezesa Trybunału?– pyta w związku z tym faktem.

„Czy nie znajduje Pani Prezes nic niestosownego w ciągłym namawianiu Sędziów Trybunału Konstytucyjnego do podpisywania listów poparcia dla Pani Prezes – i dyskredytowania wszelkich zarzutów podnoszonych wobec praktyk Pani Prezes (podnoszonych także przez innych Sędziów Trybunału Konstytucyjnego)?” – to kolejne z pytań na liście sędziego TK.

O atmosferze panującej wśród sędziów Trybunału Konstytucyjnego najbardziej dobitnie świadczy ostatnie z pytań postawione przez „niepokornego” sędziego: „Czy nie znajduje Pani Prezes nic niestosownego w organizowaniu w gabinecie Pani Prezes, zwłaszcza przed naradami pełnoskładowymi, dość poufnych spotkań z niektórymi Sędziami Trybunału dla wyartykułowania przekazu: ‚musimy trzymać się razem, bo wiecie jacy oni są’„?

W świetle wszystkich zacytowanych powyżej pytań trudno nie zgodzić się z konkluzją pojawiającą się na zakończenie cytowanego listu: „Odpowiadając na zaproszenie na koniec uprzejmie informuję pana senatora i komisję, że wydarzenia, które miały miejsce w części tajnej zgromadzenia ogólnego sędziów TK 26 listopada br. w sposób ostateczny i definitywny przesądziły o tym, że TK utracił aktualnie zdolność do wypełniania swoich konstytucyjnych funkcji

– Reżim Kaczyńskiego ukradł mi 30 lat pracy dla Rzeczpospolitej. Jaruzelski ukradł mi 8 lat, a ten ukradł mnie i innym sędziom 30 lat pracy – powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą” były prezes Trybunału Konstytucyjnego, Andrzej Rzepliński. Zarzucił też Andrzejowi Dudzie, że od początku kadencji „nic nie zrobił jako prezydent”. – Przez cztery lata łamał konstytucję, kłamał i za pieniądze podatników jeździł po Polsce – mówił.

Profesor Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, odniósł się do informacji, że w czwartek trzech nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego – Stanisław Piotrowicza, Krystyna Pawłowicz i Jakub Stelina – złoży ślubowanie przed prezydentem Andrzejem Dudą. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Rzepliński wyraził nadzieję, że Duda nie przyjmie od kandydatów PiS przysięgi.

Rzepliński: Duda nie zrobił nic jako prezydent. Albo łamał konstytucję, albo kłamał

– Zaprzysiężenie tych osób, a nie sędziów wybranych zgodnie z konstytucją będzie pogwałceniem konstytucji – powiedział były prezes TK. Jak zaznaczył, Sejm z lat 2011-2015 wybrał zgodnie z prawem trzech sędziów TK. Nie zostali oni zaprzysiężeni, bo Prawo i Sprawiedliwość unieważniło uchwałę o ich wyborze. Rzepliński dodał, że zmiany zaprowadzone przez Prawo i Sprawiedliwość zabrały mu 30 lat jego pracy w zawodzie sędziego.

Reżim [Jarosława – red.] Kaczyńskiego ukradł mi 30 lat pracy dla Rzeczypospolitej. Jaruzelski ukradł mi 8 lat, a ten ukradł mnie i innym sędziom 30 lat pracy

– powiedział w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem.

Rzepliński zarzucił też Andrzejowi Dudzie, że „wprowadził trwały stan niekonstytucyjności”.

To, co robił przez ponad cztery lata, to albo łamał konstytucję, albo kłamał, albo za pieniądze podatników jeździł po Polsce. Nie jest arcybiskupem czy papieżem, który się z każdą parafia spotyka. To nie było zadanie prezydenta. Nic nie zrobił jako prezydent

– zaznaczył. – Więc nie wiem, co teraz dalej zrobi. Czy dalej będzie robił nic? Bo zaprzysiężenie tych osób [Piotrowicza, Pawłowicz i Steliny – red.] będzie pogwałceniem konstytucji – skwitował.

Czy na szczytach władzy funkcjonuje przestępczy układ?

Według doniesień medialnych mamy do czynienia z naciskami PiS na szefa NIK, zwolnieniem jego syna z pracy w państwowym banku, szantażem i groźbami. Banaś nie pozostaje dłużny i zdaniem dziennikarzy, ma się odgrażać, że nie ulegnie i też zaatakuje. Czytam i zastanawiam się, czy tak brzmią doniesienia o działaniu instytucji państwowych, czy też o działaniu zgoła innej organizacji. I dochodzę do wniosku, że to drugie.

ako wielka fanka westernów Sama Peckinpaha rozumiem, co to znaczy: organizacja wydelegowała faceta, o którym wiedziała, że jest zły (ale tylko zły facet mógł wypełnić misję zniszczenia NIK) do określonego zadania. Problem polega na tym, że gość wymknął się spod kontroli.

Po pierwsze – okazał się bardziej zły niż przypuszczano albo, co bardziej prawdopodobne, informacja o tym w sposób nieplanowany wyciekła do wiadomości publicznej i wstrząsnęła nią bardziej niż się spodziewano. Po drugie – zbuntował się przeciw organizacji, do której należy.

Gdyby to był western, teraz rozpoczęłaby się najciekawsza część fabuły: zły gość, który niechcący ustawił się w pozycji wroga jeszcze bardziej złego systemu, który go stworzył, walczy przeciw swoim.

I część opinii publicznej zachowuje się jak widzowie na filmie – niektórzy, choć wiedzą, że jest zły, kibicują Banasiowi: niech trwa jak najdłużej, bo choć jest złym facetem, niszczy PiS od wewnątrz. Pokazuje zepsucie i demoralizację tej partii. Może spowoduje zniżkę w sondażach?

Inni życzą mu pobożnie jak najszybszego końca w metaforycznych męczarniach, bo każdy dzień jego urzędowania ośmiesza i pozbawia wiarygodności jedną z najważniejszych polskich instytucji publicznych – Najwyższą Izbę Kontroli.

Ja nie należę ani do jednej, ani do drugiej grupy. Należę do tych, którzy się martwią o Polskę. I o to, że służby specjalne, których ustawowym i ideowym zadaniem jest chronić bezpieczeństwo państwa, jego instytucje i obywateli, biorą w tej sprawie podejrzany udział: najpierw chroniły Banasia i – choć przecież musiały wiedzieć o jego niejasnych kontaktach i interesach – pozwoliły mu zostać szefem NIK, a teraz najprawdopodobniej dostarczają materiałów do szantażowania go (bo skąd inaczej politycy wiedzieliby o jego ciemnych sprawkach?). I jedno, i drugie jest przestępstwem i skrajnym nadużyciem uprawnień tak przez szefów służb, jak i najwyższych rangą polityków w państwie i że na szczytach władzy funkcjonuje przestępczy układ.

To z kolei oznacza, że służby zamiast chronić Polskę, chronią ciemne, a być może i przestępcze interesy polityków władzy. A więc nie leci już z nami żaden pilot i wszyscy słyszymy już nie tyle „Pull up”, co przerażające i uporczywe „Terrain ahead”. I nie reagujemy.