Pawłowicz, Szumowski – postaci ze Średniowiecza. A Kaczyński chce skroić wybory

Krystyna Pawłowicz po raz kolejny zadziwiła obserwatorów życia politycznego. Kiedy PiS dokonuje kolejnego skoku na Sąd Najwyższy, tym razem za pomocą fasadowego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, posłanka PiS ogłasza wszem i wobec tezę, że to sędziowie wykorzystują politycznie sądy do… nękania obozu władzy. Co jeszcze bardziej absurdalne, ta niecodzienna teza jest poparta argumentami w postaci przegranych procesów przez polityków PiS. Pawłowicz utrzymuje bowiem wypowiedzi w tonie, jakby każdy wyrok nie na rękę władzy był działaniem “stronniczym”. W myśl polityk Prawo i Sprawiedliwość, niczym niegdyś władza ludowa, jest nieomylne, a decyzje niekwestionowalne. W oczach posłanki sądy działają w celu “ochrony agresorów” – sił, jak mamy się domyślać, nękających obóz władzy – czyli “obrońców demokracji”. Obywatelski sprzeciw wobec skandalicznego skoku na instytucje wymiaru sprawiedliwości jest zatem dziś wyrazem nękania. Choć wśród protestujących znajdują się też postawy co najmniej etycznie wątpliwe, to jednak posłanka Pawłowicz jest ostatnią osoba, która może wytykać tego typu przykłady. Niewielu jest bowiem w obecnej kadencji posłów, którzy z taką chęcią i łatwością obrażają wszystkich naokoło. Poniekąd polityk w kategoriach używanego języka może uchodzić za polskiego Donalda Trumpa.

Ujęcie sprawy w powyższy sposób jest trudnym do uwierzenia postawieniem rzeczywistości na głowie. Faktem jest przecież to, że PiS wymienia prezesów sądów, upolitycznia KRS, przejął Trybunał Konstytucyjny i zaczął wybierać posłusznych sobie sędziów, szykanując krytyków reform Ziobry. To w końcu PiS już wielokrotnie próbował majstrować przy ustawie o Sądzie Najwyższym, aby pozbawić stanowisk ludzi od władzy niezależnych, czemu towarzyszyło oczernianie polskiego wymiaru sprawiedliwości, a tym samym i samego państwa polskiego za granicą przez “patriotów” z PiS. Powyższe nie są kwestią interpretacji czy sympatii politycznych, ale rzeczywistością. Polacy mogą debatować zatem długo o sensowności i celu działań rządzących, jednak ich metody nie podlegają większej wątpliwości. PiS jednak nie od dziś stosuje strategie zamieniania kata z ofiarą.

Co jednak najbardziej zaskakujące, posłanka z lubością wykorzystuje jako przykład upolitycznienia sądów swoje potyczki z Jurkiem Owsiakiem. Przypomnijmy zatem, że tak upolityczniony warszawski sąd w październiku zeszłego roku uznał, że to lider WOŚP musi przeprosić posłankę PiS za słowa “niech pani spróbuje seksu” oraz zapłacić 10 tys. zadośćuczynienia. Niedługo potem Owsiak przegrał drugą sprawę, kiedy także musiał przeprosić posłankę. Z racji apelacji i toczących się spraw karnych spór między wspomnianymi nie jest jeszcze ostatecznie rozstrzygnięty, jednak beneficjentkę dwóch korzystnych wyroków ciężko nazwać ofiarą zmowy upolityczniony sądów. Posłanka natomiast wyprawia zwyczajną oderwaną od faktów demagogię.

W systemie ochrony zdrowia narasta kryzys, który staje się coraz trudniejszy do zatuszowania. Braki kadrowe nie są bowiem niczym nowym w naszych realiach, jednak obecnie ich skala przybrała taki rozmiar, że z zatrważającą wręcz regularnością zamykane są w Polsce kolejne oddziały szpitalne, a pacjenci są kierowani do przepełnionych placówek. To ostatnie zaś dokłada kolejną cegiełkę do i tak niełatwych warunków pracy tamtejszych kadr, co tylko napędza spiralę zwolnień lekarzy i kolejnych zamknięć. Jak donosi tygodnik “Polityka”, w samym województwie zachodniopomorskim w ciągu ostatniego pół roku liczba łóżek w placówkach zmniejszyła się już o ponad 10% (827 szt.). Scenariusz w całym kraju jest podobny, liczba specjalistów w placówkach spada, do tego stopnia, że w momencie pozostania tylko jednego z nich nie jest możliwe dalsze funkcjonowanie placówki z powodu problemów w unormowaniu czasu pracy, urlopów i obsady dyżurów. Taki los spotkał m.in, oddział hematologii i onkologii dziecięcej w Chorzowie, którego działalność została zawieszona na początku wakacji. O skali problemu świadczy fakt, że w samym tylko województwie śląskim w ciągu roku zamknięto w sumie 17 oddziałów szpitali. Na horyzoncie jednak są zwolnienia w kolejnych placówkach, min. wojewódzkim szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku, co może sparaliżować i ten podmiot.

Powody są tutaj oczywiste. Lekarze nie chcą pracować w ciężkich warunkach polskich szpitali i nawet jeśli nie emigrują, to decydują się na pracę wyłącznie w poradniach, przychodniach czy prywatnych praktykach, co sprawia, że obsada oddziałów szpitalnych staje się dramatycznie niska, a ich reputacja zniechęcająca do pracy absolwentów kierunku lekarskiego. Ten stan rzeczy nie dziwi jednak w świetle raportu “Health at a Glance 2018” OECD i Komisji Europejskiej, który mówi, że w Polsce brakuje około 30 tys. lekarzy.

Lekarze jednak nie chcą czekać na zawalenie się systemy z powodu bierności polityków i postanowili działać. Członkowie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i Porozumienia Rezydentów wznowili bowiem swój protest w postaci wypowiadania klauzuli umożliwiających wykonywanie obowiązków w nienormowanym czasie pracy. Spełnienie idei “jeden lekarz – jeden etat” nieuchronnie pokaże braki i logistyczną zapaść, co zmusi władze do działań.

Kiedy bowiem rząd oszukał młodych lekarzy i dzięki sztuczkom księgowym zabrał z budżetu NFZ 7 mld zł na swoje populistyczne obietnice, to w tym samym czasie rosły kolejki do lekarzy. Jeszcze sześć lat temu na wizytę u specjalisty czekaliśmy ok. 60 dni, a dziś niemal dwa razy dłużej.Tymczasem rząd obiecywał, że skróci kolejki, w tym do końca 2018 r. na badania w trybie pilnym, na których realizację przewidywano maksymalnie do 30 dni. W przypadku badań obrazowych takich jak rezonans magnetyczny czas ten wynosi jednak czasem aż ponad trzy miesiące. Takie oczekiwanie opóźnia postawienie diagnozy i zmniejsza niestety skuteczność leczenia.

Widać zatem wyraźnie, że zdrowie jest obszarem, który wymaga pilnej uwagi opinii publicznej. Bez priorytetu na ochronę zdrowia opieka nad polskim pacjentem będzie coraz bardziej teoretyczna i nawet dobra wola personelu medycznego niewiele pomoże na tę sytuację.

Politycy PiS chcą zmian w kodeksie wyborczym. W tym celu rozpoczęli proces w Sejmie zmiany sposobu zatwierdzania wyborów.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien się nabrać na zapewnienia prezesa PiS, „abyśmy się wszyscy porozumieli”, bo jego partia  „nie chce wojny w Polsce”.

Więcej >>>

3 myśli na temat “Pawłowicz, Szumowski – postaci ze Średniowiecza. A Kaczyński chce skroić wybory”

Dodaj komentarz