Po sądownictwie PiS zawłaszczy prywatne media

Powinniśmy jak najszybciej zdekoncentrować sytuację medialną w Polsce, ponieważ ona nie spełnia standardów europejskich” – podkreśla minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotr Gliński mówiąc o planach kierowanego przez siebie resortu na najbliższe lata.

Minister zaznaczył, że stosowny projekt jest już od dawna gotowy i czeka tylko na odpowiednią polityczną decyzję. Partia rządząca od początku twierdzi, że media w Polsce, a w szczególności prasa, są opanowane przez koncerny zagraniczne, co wpływa na wolność owych mediów.

Z tą opinią nie zgadza się między innymi były prezes TVP, członek Rady Mediów Narodowych, Juliusz Braun. „To, co mówi minister Piotr Gliński można czytać jako pogróżki pod adresem mediów. Rząd chce po prostu osłabić silne media” – mówi Braun w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, dodając, że „w Polsce „tak naprawdę nie ma zmonopolizowanych mediów. Widocznie minister kultury jest źle poinformowany.”

Poza planami dekoncentracji mediów, kierowane przez Glińskiego ministerstwo kultury w ciągu najbliższych lat zamierza zaangażować się w powstanie kilku muzeów.

Powstać miałoby m.in. Centrum Gier Wideo, Narodowe Muzeum Techniki (w założeniach – na błoniach Stadionu Narodowego), Muzeum Wyspiańskiego oraz Muzeum Polskiej Sztuki Użytkowej jako nowych filii Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Badań Polarnych w Puławach, Panteon Śląski w Katowicach Muzeum ks. Popiełuszki w Okopach czy Interaktywne Centrum Bajki i Animacji w Bielsku-Białej. Mówił także o planowanej budowie nowej siedziby dla Akademii Muzycznej w Bydgoszczy oraz Europejskiego Centrum Muzyki w Żelazowej Woli.”

>>>

Donald Tusk stwierdził w wywiadzie, że posłowie opozycji „zawalili” i „dali ciała” w głosowaniu nad harmonogramem dotyczącym ustawy „kagańcowej” PiS, ale podkreślił, że sedno problemu „leży gdzie indziej”. Były premier powiedział też, że Jarosław Kaczyński jest autorem „największego kłamstwa, które zrujnowało polską wspólnotę”.

Donald Tusk w rozmowie z Wirtualną Polską krytykował niektóre postawy opozycji i ocenił, że choć jej politycy „kochają Polskę”, to nie zawsze to widać.

– Nawet przez myśl nie może nam przejść, żeby uznać: „okej, jak oni kłamią, to my też zaczniemy kłamać, tylko jeszcze lepiej, jeszcze mocniej” – powiedział Tusk. Stwierdził, że opozycji potrzebne jest kreatywne myślenie i emocje.

Odniósł się także do sytuacji z tego tygodnia, kiedy z powodu nieobecności części posłów PiS opozycja miała szanse opóźnić prace nad ostro krytykowaną ustawą o sądach. To się jednak nie udało, ponieważ na w Sejmie nie było też części jej posłów.

Ustawa „kagańcowa” nie szkodzi poparciu PiS. W nowym sondażu jest wyższe niż w wyborach

„Zło dzieje się gdzie indziej”

– Wpadka jest wpadką, nie ma co jej tłumaczyć i lepiej tych usprawiedliwień nie czytać dla dobra sprawy – powiedział Tusk. Dodał jednak, że on „nie linczowałby posłów za to, że czasami robią jakieś niechlujstwo, głupotę”.

– To trzeba bardzo wyraźnie wskazać palcem, ale zło dzieje się gdzie indziej. To, że będziemy mieli być może tę ustawę „kagańcową”, to nie dlatego, że grupa posłów nie przyszła na głosowanie, ale dlatego, że większość parlamentarna chce tej ustawy. Tu jest istota problemu – stwierdził. Dodał również, że nie chce usprawiedliwiać się, kiedy sam „coś zawali”, ponieważ woli się przyznać i naprawić. – Ale źródłem problemu nie są ci posłowie, którzy dali trochę ciała – ocenił.

Donald Tusk: Jarosław Kaczyński jest autorem „największego kłamstwa

Były przewodniczący Rady Europejskiej nawiązując do kwestii kłamstw w polityce stwierdził, że Jarosław Kaczyński jest autorem „największego kłamstwa, które zrujnowało polską wspólnotę”.

– Myślę tu o kłamstwie smoleńskim – stwierdził. – Jarosław Kaczyński – uważam, że absolutnie cynicznie – wykorzystał katastrofę smoleńską do bardzo ostrego podziału. I wiem, dlaczego. Jest typ polityków, którzy wygrywają, gdy agresja, nienawiść i podział są górą. To jest jego żywioł – powiedział.

– Jarosław Kaczyński jest autorem i promotorem największego kłamstwa, które zrujnowało polską wspólnotę. Mówię tu o kłamstwie smoleńskim – powiedział Donald Tusk w rozmowie z Tomaszem Machałą przeprowadzonej dla portalu Wirtualna Polska.

  • Zdaniem szefa Europejskiej Partii Ludowej wydarzenia po katastrofie smoleńskiej pogłębiły podziały w Polsce
  • Tusk ocenił, że obecny szef PiS tratuje swoich współpracowników w sposób cyniczny i instrumentalny
  • Były premier ocenił także wpadkę posłów opozycji, którzy nie pojawili się ostatnio na głosowaniu w Sejmie. – To nie oni są źródłem problemu – powiedział

Donald Tusk ocenił, że największym kłamstwem Kaczyńskiego jest „kłamstwo smoleńskie”. – To co się stało po katastrofie smoleńskiej wyostrzyło podziały, które i tak były wcześniej – mówił. Jego zdaniem podziały w polskim społeczeństwie „mają długą tradycję”. – One (podziały red.) są cały czas dość podobne w swojej istocie jeszcze od czasów przedwojennych – powiedział.

Tusk miał nadzieję, że po po odzyskaniu wolności i wejściu do Unii Europejskiej Polacy zaczną jakoś zakopywać podziały. – Uważam, że Jarosław Kaczyński absolutnie cynicznie wykorzystał katastrofę smoleńską do niezwykle ostrego podziału społeczeństwa i wiem dlaczego. Jest pewien typ polityków którzy wygrywają wtedy gdy agresja, nienawiść i podział są górą. On się w tym dobrze czuje, to jest jego żywioł I niektórzy może mu zazdroszczą tej umiejętności. Ja nie – powiedział były premier.

– Dlatego Kaczyński zawsze, a po katastrofie smoleńskiej z wyjątkową intensywnością, podsycał tę wzajemną niechęć do granic nienawiści – ocenił Tusk. Szef EPL stwierdził też, że stosunek Kaczyńskiego do ludzi nie zmienił się od lat 90-tych. – Jest on niezwykle instrumentalny, bardzo cyniczny – powiedział. Jego zdaniem z czasem u szefa PiS „zamieniło się to w bezlitosną formę pogardy wobec ludzi”.

Smoleńsk – 96 wspomnień

„Wpadka jest wpadką”

Tusk odniósł się też do sprawy posłów opozycji, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu w Sejmie, przez co stracili szansę na odrzucenie ustawy dyscyplinującej sędziów autorstwa PiS. – Wpadka jest wpadką i nie ma tutaj czego tłumaczyć. Lepiej tych usprawiedliwień nie czytać dla dobra sprawy. Ja bym nie linczował posłów za to, że czasami robią jakieś niechlujstwo, głupotę. To trzeba wyraźnie pokazać, ale zło dzieje się gdzie indziej – ocenił szef EPL.

– Nie usprawiedliwiam ich. Siebie też nie jak coś nawalę, ale źródłem problemu nie są dziś posłowie, którzy dali ciała. Większość parlamentarna chce tej ustawy – i to istota problemu – dodał.

Seria wpadek opozycji

Tusk przekonywał też, że opozycji potrzebne jest dzisiaj „kreatywne myślenie i emocje”. – Znam tych ludzi, oni naprawdę kochają Polskę, ale za diabła tego czasami nie widać w ich reakcjach, sposobie mówienia – mówił były premier. we fragmentach wywiadu opublikowanego na stronach Wirtualnej Polski.

Jeśli Kaczyński, Ziobro i inni liderzy PiS myślą, że mogą bezkarnie wyprowadzić Polskę z UE, to lepiej niech sobie przypomną los obalonego przez Majdan prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza.

– „Nie rozumiem, dlaczego PiS naraża się na takie koszty” – powiedział Donald Tusk, komentując awanturę o tzw. ustawę kagańcową, znoszącą niezawisłość sądów. Pytanie jest dobre, choć przydałoby się drobne sprostowanie: PiS naraża na koszty nie siebie, lecz przede wszystkim nas wszystkich – Polskę. Gdyby uchwalone przez Sejm prawo miało zacząć obowiązywać, musielibyśmy wyjść z Unii Europejskiej. Wbrew wielu komentatorom uważam, że PiS nie dąży do tego w sposób świadomy, ale jego liderom po prostu nie starcza wyobraźni, by pojąć konsekwencje własnych działań. W efekcie, kto wie, może rzeczywiście dojdzie do polexitu, choć nikt go nie planował.

PiS sam zapędził się w ślepy zaułek. Rzeczywiście, Tusk ma rację – trudno to ogarnąć rozumem. Przecież partia Jarosława Kaczyńskiego uczciwie wygrała demokratyczne wybory (za pierwszym razem, w 2015 roku, bo 4 lata później można już było mieć zastrzeżenia do tej uczciwości) i dysponowała mandatem, by spokojnie sprawować władzę, tak jak wcześniej sprawowali ją zwycięzcy wszystkich poprzednich wyborów. Nie było najmniejszej potrzeby, by demolować w Polsce wszystko: gimnazja, spółki skarbu państwa, korpus urzędniczy, służbę zdrowia, sądownictwo, armię i stadniny koni arabskich.

W trakcie tej demolki partia rządząca sama podważyła i unicestwiła swój demokratyczny mandat. I dobrze o tym wie. Jeszcze cztery lata temu, gdy ruszyła do ataku przeciw Trybunałowi Konstytucyjnemu, bez przerwy powtarzała slogany o „woli suwerena”, którą rzekomo wyraża. Od tamtej jednak pory mityczny „suweren” wyparował z oficjalnej narracji. Nieprzypadkowo – rządzący mają świadomość, że społeczne poparcie dla nich jest coraz słabsze. Pokazały to także ostatnie wybory, po których PiS stracił większość w Senacie, a w Sejmie zachował ją tylko dzięki ordynacji pozwalającej mniejszość głosów przekuć na większość mandatów. A już za niecałe pół roku czekają nas wybory prezydenckie, w których szanse Andrzeja Dudy nie prezentują się zbyt różowo.

PiS zmaga się z aferami, nie ma tygodnia, by na światło dzienne nie wypłynęła kolejna sprawa krętaczy czy złodziei w szeregach partii rządzącej. „Wystarczy nie kraść” – głosili jej politycy, a w tym samym czasie kradli odzież z pojemników dla ubogich albo wchodzili w kontakty z sutenerami i gangsterami.

No i w dodatku skończył się łatwy szmal, który można było rozdawać na lewo i prawo. Rozpieszczany i hojnie obdarowywany wcześniej „suweren” musi się oswoić z rosnącą inflacją, z drożejącą energią, z jawnymi i ukrytymi podwyżkami danin.

Wszystko to razem tworzy nowy kontekst dla obecnego starcia z niezawisłym wymiarem sprawiedliwości, całkowicie odmienny od tego sprzed czterech lat. Wtedy PiS atakował Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy, płynąc na fali wznoszącej się. Dziś fala opada, a tzw. ustawa kagańcowa nie jest krokiem ofensywnym, lecz desperacką obroną przed wspólnymi – skutecznymi! – działaniami polskiego i europejskiego wymiaru sprawiedliwości. Po orzeczeniach TSUE i polskiego Sądu Najwyższego pisowski reżim poczuł się zagrożony i – zapędzony do narożnika – zaczął w panice kąsać.

Właśnie panika i poczucie śmiertelnego zagrożenia tłumaczą antykonstytucyjny charakter tzw. ustawy kagańcowej. Najwyraźniej rządzący przestali już kalkulować i zastanawiać się nad konsekwencjami swych działań. Ratując swą władzę, sięgają po środki drakońskie i jawnie sprzeczne z polskim i europejskim prawem. Gdyby na chwilę ochłonęli i zastanowili się nad tym, co robią, musieliby zrozumieć, że ich projekt może wejść w życie tylko w warunkach polexitu.

Wówczas jednak musieliby sobie postawić kolejne pytanie: a kto im samym zagwarantuje bezpieczeństwo, jeśli wyjdą z UE i odrzucą cywilizowane standardy? Przecież reguły, jakimi rządzi się polityka w krajach europejskich, dają nie tylko gwarancje poszanowania praw mniejszości i opozycji, lecz także przewidują pokojowe przekazanie pałeczki i zapewniają rządzącym godne potraktowanie po utracie przez nich władzy.

Jeśli Kaczyński, Ziobro i inni liderzy PiS myślą, że mogą bezkarnie wyprowadzić Polskę z UE i odrzucić normy demokratycznego państwa prawa, to lepiej niech sobie przypomną los obalonego przez Majdan prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, który musiał się salwować ucieczką helikopterem do Moskwy, szukając schronienia przed tłumem demonstrantów wdzierających się do jego rezydencji.

10 myśli na temat “Po sądownictwie PiS zawłaszczy prywatne media”

Dodaj komentarz