Ziobro i jego pokraki gwałcą polskich sędziów

Chyba nikt nie spodziewał się, że na mniej niż dwa miesiące przed wyborami parlamentarnymi, mającymi się przecież według planów zakończyć widowiskowym zwycięstwem Zjednoczonej Prawicy nad “totalną opozycją”, partia Jarosława Kaczyńskiego znajdzie się w tak dużym kryzysie.

Niestety dla kierownictwa PiS, fatalne są pierwsze reakcje opinii publicznej na ujawnione przez portal Onet.pl, a później rozszerzane przez “Gazetę Wyborczą” kulisy funkcjonowania specjalnej grupy, złożonej z czołowych postaci “dobrozmianowego” wymiaru sprawiedliwości, która zajmowała się obrzydliwym szkalowaniem osób ze swojego środowiska, w oczywiście politycznym celu.

Wbrew oczekiwaniom premiera Morawieckiego, dymisja wiceministra Piebiaka i jego współpracownika, sędziego Iwańca sprawy zdecydowanie nie zamyka. Wręcz przeciwnie, im więcej dowiadujemy się o prawdziwym charakterze tego procederu i im więcej nazwisk w niego zaangażowanych się pojawia, tym gorzej wygląda cały obóz dobrej zmiany, który za nich przecież ręczył, powierzając im odpowiedzialne funkcje w strukturach rzekomo oczyszczonej trzeciej władzy.

Pojawiają się pogłoski, że prezes Kaczyński tylko dlatego jeszcze nie zabrał w tej sprawie głosu, że od szefa polskich służb specjalnych i od niedawna ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego wie, że wciąż wiele jeszcze obciążających materiałów zostanie lada moment ujawnionych i nie warto gasić pożaru już teraz, gdy lada moment pojawią się kolejne ogniska zapalne.

Tak czy inaczej, lider Zjednoczonej Prawicy ma teraz autentyczny problem ze Zbigniewem Ziobrą, którego pozycja jeszcze nigdy (a przecież wszystkie problemy z Komisją Europejską to też jego “wina”) nie była tak słaba, jak teraz. W partii rządzącej pojawiają się już nawet głosy, że jeśli kilka miesięcy temu, po wyrokach TSUE czy żądaniach KE Ziobrę można było oszczędzić, tak teraz takiej możliwości może nie być. Nie po to przecież co chwila podkreśla się znaczenie “wyższych standardów”, by je w tak elementarny sposób ignorować.

Jeśli ten scenariusz by się potwierdził, to dymisja ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego wywoła prawdziwe trzęsienie ziemi w obozie Zjednoczonej Prawicy i postawi pod znakiem zapytania dalszy sens jej istnienia. Co ciekawe, jak możemy przeczytać w tekście Tomasza Żółciaka z “Dziennika Gazety Prawnej”, politycy PiS bagatelizują to zagrożenie przekonując, że wyborcy i tak wybierają szyld “PiS”, a nie Solidarną Polskę czy Porozumienie.

Wygląda więc na to, że ważą się obecnie losy ministra Ziobry, który może zostać zmuszony przez Jarosława Kaczyńskiego i nieprzepadającego w końcu za nim prezydenta Dudę do ustąpienia ze stanowiska “dla dobra sprawy”. W końcu przecież o “dobrą zmianę” chodzi, a nie o utrzymanie się przy władzy, prawda?

PiS potrafi profesjonalnie uprawiać hejt przeciwko polskim lekarzom, ale nie potrafi naprawić polskiej służby zdrowia. Potrafi uprawiać profesjonalny hejt przeciwko polskim nauczycielom, ale polską szkołę pogrążyło w kompletnym chaosie. Jest mistrzem hejtu przeciw sędziom, ale nie potrafiło zreformować polskiego sądownictwa. Kaczyński i jego ludzie umieją hejtować, ale nie umieją rządzić – pisze Cezary Michalski

Sekwencja znana aż do znudzenia

W aferze spowodowanej ujawnieniem farmy trolli działającej w Ministerstwie Sprawiedliwości, w nowej Krajowej Radzie Sądownictwa i w Sądzie Najwyższym (wśród jego nowo wybranych PiS-owskich członków, szczególnie w Izbie Dyscyplinarnej SN) nie ma nic nowego czy oryginalnego. Przeciwnie, uderza raczej mechaniczna powtarzalność kryzysów generowanych przez PiS-owską władzę, ich przyczyn, przebiegu i metod radzenia sobie z nimi przez Kaczyńskiego i jego PR-owców.

Najpierw wybucha afera, potem poświęca się kozła ofiarnego, następnie „zakrywa” się aferę uderzeniem prokuratury, służb i prawicowych mediów w opozycję, a także jakimś kolejnym finansowym „darem władzy dla ludu”.

OSTATNIM ETAPEM JEST DECYZJA JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO O KONTYNUOWANIU PATOLOGII,

która najczęściej nie jest żadnym „wypadkiem przy pracy”, ale samą „pracą”, wynika z metody politycznej Kaczyńskiego, stoi u samych podstaw PiS-owskiego modelu rządzenia.

Oczywiście decyzja o kontynuowaniu patologii połączona jest z wiarą ludzi obozu władzy, że następnym razem „nic się nie wyda”, ponieważ „przejmiemy do końca sądy”, „przejmiemy Najwyższą Izbę Kontroli”, „przejmiemy już do końca media”. Nie będzie żadnej instancji kontrolnej czy szczeliny, przez którą informacje o patologiach rządzenia dostałyby się do opinii publicznej.

Wcześniejsza afera z uwłaszczaniem się wygłodzonych ludzi PiS na urzędach państwowych (podwyżki, premie, nagrody) i w spółkach Skarbu Państwa (sięgające milionów złotych dochody wynikające z krótkiej nieraz przejażdżki najbliższych współpracowników Kaczyńskiego, Ziobry, Kamińskiego, Lipińskiego, Gowina… na karuzeli zarządów największych i najbardziej „chlebowych” spółek) nie była wypadkiem przy pracy, ale samą pracą.

SAMYM RDZENIEM METODY POLITYCZNEJ KACZYŃSKIEGO, KTÓRY ZAOFEROWAŁ SWOIM LUDZIOM AWANS ZA CENĘ LEGITYMACJI PARTYJNEJ,

chce z nich uczynić całkowicie sobie podporządkowaną „nową elitę społeczną” (także finansową) mającą zastąpić społeczne i zawodowe „łże-elity” III RP.

Afera KNF i Marka Chrzanowskiego była z kolei bezpośrednią konsekwencją „repolonizacji” sektora bankowego i finansowego w Polsce, a mówiąc mniej orwellowskim językiem, upartyjnienia, przejęcia przez PiS jak największej części zasobów finansowych kraju – państwowych, prywatnych. Z tego wzięła się bowiem PiS-owska nowelizacja prawa bankowego mająca ułatwiać zawłaszczenie prywatnych instytucji finansowych przez upartyjnione państwo, z tego wzięła się także praktyka posyłania do prywatnych właścicieli banków PiS-owskich komisarzy, którzy mieli by te instytucje nadzorować, uwłaszczając się przy okazji samemu w nadzorowanych przez siebie instytucji (Zygmunt Solorz to zaakceptował, Leszek Czarnecki to nagrał).

TAKŻE AFERA Z FARMĄ TROLLI W MINISTERSTWIE SPRAWIEDLIWOŚCI NIE JEST WYPADKIEM PRZY PRACY, ALE ISTOTĄ SAMEJ PRACY POLEGAJĄCEJ NA KONSEKWENTNYM NISZCZENIU W POLSCE NIEZAWISŁYCH SĄDÓW I SĘDZIÓW, KTÓRZY SIĘ TEMU PRZECIWSTAWILI.

W tym samym bowiem czasie, kiedy ludzie Ziobry w Ministerstwie Sprawiedliwości, KRS i SN rozkręcali działanie KastaWatch, łamali dobre obyczaje i prawo, dostarczając dziennikarzom TVP i prawicowym hejterom wrażliwych danych mających zniszczyć wizerunek i życie sędziów broniących prawa Polaków do niezawisłego sądu, Jarosław Kaczyński oświadczał podczas oficjalnych imprez Prawa i Sprawiedliwości, że polscy sędziowie są „dotknięci nienawiścią do ojczyzny”, a polskie sądy są „całkowicie pod wpływem ideologii LGBT”.

Polskich sędziów spotwarzał Mateusz Morawiecki, porównując ich w USA do sędziów Vichy kolaborujących z nazistami, a także Andrzej Duda, który w czasie spotkania z Trumpem skłamał, że PiS-owska czystka w Sądzie Najwyższym jest skierowana przeciwko „komunistycznym sędziom skazującym w stanie wojennym” (w rzeczywistości jej głównymi ofiarami mieli być prezes SN Małgorzata Gersdorf, która w stanie wojennym była wykładowcą akademickim, czy sędzia Stanisław Zabłocki, który w stanie wojennym bronił opozycjonistów, a w III RP uczestniczył w procesie rehabilitacyjnym rotmistrza Pileckiego).

Przede wszystkim jednak

PRZEZ CAŁY TEN CZAS KACZYŃSKI, DUDA, SZYDŁO, MORAWIECKI I ZIOBRO PRZYGOTOWYWALI, UCHWALALI I PODPISYWALI KOLEJNE ŁAMIĄCE POLSKĄ KONSTYTUCJĘ USTAWY, KTÓRE NISZCZYŁY NIEZAWISŁOŚĆ SĘDZIOWSKĄ I LIKWIDOWAŁY FUNDAMENTALNĄ DLA ZACHODNIEJ DEMOKRACJI ZASADĘ TRÓJPODZIAŁU WŁADZ.

Dalej mamy poświęcenie pionka, wyrzucenie z sań kozła ofiarnego, aby zadowolić „vox populi, vox Dei” czy też „opinię publiczną” (oba uzasadnienia cytuję za Jarosławem Kaczyńskim). Kolejnym etapem jest „zakrycie” własnej afery działaniami służb przeciwko opozycji, a wreszcie udobruchanie Suwerena kolejnym pieniężnym „darem od władzy”.

W przypadku afery z uwłaszczaniem się ludzi PiS-u na publicznych pieniądzach Kaczyński „poświęcił” interesy posłów, senatorów i samorządowców, obcinając im pensje dla zadowolenia swoich wyborców. W ten sposób za chciwość działaczy własnej partii zachowujący się jak klasyczny nihilista Jarosław Kaczyński zapłacił interesem polskiego państwa, pogrążając je w jeszcze większym „dziadostwie” poprzez obniżenie i tak już niezbyt wygórowanych zarobków najważniejszych wybieralnych przedstawicieli tego państwa.

Obniżka pensji posłów, senatorów i samorządowców uderzała zarówno w ludzi PiS, jak też w ludzi opozycji. Jednak tylko ludzie PiS mogli się przed jej konsekwencjami osłonić. Przede wszystkim dlatego, że ich rodziny i znajomi uwłaszczali się już na innych stanowiskach w PiS-owskim państwie i upartyjnionej gospodarce. A po drugie dlatego, że z jeszcze większym zapałem sięgnęli do innych przywilejów – podróżując i organizując prywatne oraz partyjne imprezy za publiczne pieniądze. Stąd wzięła się jednak kolejna patologia, która wyszła na jaw przy okazji afery Kuchcińskiego.

WSKAZANIE KOZŁA OFIARNEGO NIE BYŁO OCZYWIŚCIE MOŻLIWE W PRZYPADKU AFER, KTÓRYCH BOHATEREM BYŁ SAM JAROSŁAW KACZYŃSKI.

Tak więc w przypadku sprawy powinowatego Kaczyńskiego, który nie otrzymał pieniędzy za zleconą mu pracę przygotowania projektu dwóch wież dla spółki Srebrna, a także został nakłoniony przez Kaczyńskiego do nieformalnego przekazania koperty z 50-tysiącami złotych księdzu związanemu ze spółką Srebrna, sprawa została po prostu zagrzebana w prokuraturze podlegającej Zbigniewowi Ziobrze.

W roli „kozłów ofiarnych” poświęceni zostali Marek Chrzanowski oraz Łukasz Piebiak. Los Zbigniewa Ziobry zależy zarówno od wyników sondaży, jak też od jego własnej siły – od tego, czym on sam dysponuje, nadzorując przesłuchania, świadków, dowody w tak wrażliwych dla władzy aferach, jak afera Kaczyńskiego i Srebrnej, afera Falenty i jego powiązań z PiS, afera gruntowa Morawieckiego itp. itd.

“Zakrywanie” afer

Dalej jest „zakrywanie” afery uderzającej w PiS przez działania prokuratury i służb uderzające w opozycję i dostarczające żeru państwowym i prawicowym mediom. Nazajutrz po tym, jak wybuchła afera z farmą trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości, CBA weszło do mieszkań kilkudziesięciu osób, które przedstawiono jako „powiązane z aferą fikcyjnych faktur w Ratuszu Inowrocławia” (prezydentem tego miasta jest ojciec Krzysztofa Brejzy, szefa sztabu wyborczego PO, przy czym zarzuty w aferze lewych faktur postawiono akurat dwóm byłym działaczkom PiS pracującym w urzędach w Kruszwicy i Inowrocławiu, czego TVP Info już swoim widzom nie powiedziało).

Przy tej okazji CBA wkroczyło też do mieszkania byłej szefowej biura poselskiego Krzysztofa Brejzy, która nigdy nie pracowała w inowrocławskim Ratuszu. Taką metodę „zakrywania” własnych afer PiS regularnie stosuje od czasu pierwszych rządów Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006-2007. Nawet wejście służb do Barbary Blidy, zakończone jej tragiczną śmiercią, nastąpiło dokładnie w momencie, kiedy Jarosław Kaczyński pozbywał się Marka Jurka, obóz władzy był pogrążony w kompromitującym kryzysie wewnętrznym i trzeba było dostarczyć jakiegoś „zakrywającego” żeru prawicowym dziennikarzom.

UŻYCIE PROKURATURY I SŁUŻB DO ODWRACANIA UWAGI OD PIS-OWSKICH AFER, W RYTMIE POLITYCZNYCH POTRZEB PARTII RZĄDZĄCEJ, JEST SPRAWĄ, KTÓRA POWINNA BYŁA DOPROWADZIĆ JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO, ZBIGNIEWA ZIOBRĘ, MARIUSZA KAMIŃSKIEGO PRZED TRYBUNAŁ STANU PO ROKU 2007 I POWINNA ICH TAM DOPROWADZIĆ DZIŚ.

Jest wreszcie „zakrywanie” afer PiS kolejnymi obietnicami wypłat pieniężnych dla elektoratu. Po wybuchu afery w Ministerstwie Sprawiedliwości premier Mateusz Morawieckie w specjalnym wystąpieniu „zagwarantował”, że trzynasta emerytura będzie wypłacana co roku.

Profesjonalizm tej władzy w „zakrywaniu” własnych afer, a także w produkowaniu hejtu uderzającego w przeciwników politycznych, środowiska zawodowe, mniejszości, głęboko kontrastuje z jej kompletną nieudolnością w rządzeniu państwem. Podczas prowadzonej już od czterech lat wojny Kaczyńskiego, Ziobry, Morawieckiego i Dudy z polskimi sędziami terminy oczekiwania na rozprawę wydłużyły się, jakość obsługi polskich obywateli w sądach spadła, podstawowe dla demokratycznego Zachodu, a także zagwarantowane w polskiej konstytucji „prawo obywatela do sądu” stało się w pośmiewiskiem. Podobnie jak prawo Polaków do powszechnej, bezpłatnej opieki zdrowotnej czy prawo do nauki w wybranej szkole po „reformie” Anny Zalewskiej.

PiS potrafi profesjonalnie uprawiać hejt przeciwko polskim lekarzom, ale nie potrafi naprawić polskiej służby zdrowia. Potrafi uprawiać profesjonalny hejt przeciwko polskim nauczycielom, ale polską szkołę pogrążyło w kompletnym chaosie. Jest mistrzem hejtu przeciw sędziom, ale nie potrafiło zreformować polskiego sądownictwa. Kaczyński i jego ludzie umieją hejtować, ale nie umieją rządzić.

4 myśli na temat “Ziobro i jego pokraki gwałcą polskich sędziów”

Dodaj komentarz