Gomułkowszczyzna Kaczyńskiego i jego ancymonek Morawecki

 „Musimy się obronić przed wielkim złem, przed anihilacją naszego państwa, anihilacją naszej kultury, doprowadzeniem do kompletnej demoralizacji. Pamiętajcie słowa Dmowskiego, on przestrzegał „To, co na Zachodzie grypą, to tutaj gruźlicą” – grzmiał Jarosław Kaczyński podczas niedawnego zjazdu klubów „Gazety Polskiej” w Spale. Okazuje się jednak, że Roman Dmowski, w międzywojniu przywódca endeków, nigdy takich słów nie wypowiedział!

Prof. Piotr Osęka, historyk, badacz propagandy w PRL, napisał w „Newsweeku”, że wspomniana przez Jarosława Kaczyńskiego wypowiedź to cytat z… I sekretarza PZPR Władysława Gomułki. – „Grypy nawet w najcięższych objawach nie leczy się gruźlicą. Dogmatyzmu nie leczy się rewizjonizmem. Rewizjonistyczna gruźlica może tylko potęgować dogmatyczną grypę” – stwierdził Gomułka. Osęka tłumaczy, że w PRL „rewizjonistyczną gruźlicą” określano wszelkie płynące z Zachodu prądy intelektualne, przede wszystkim liberalne koncepcje praw człowieka i wolności słowa.

Naukowiec zauważył, że Kaczyński już wcześniej używał tego cytatu, np. w wywiadzie dla prawicowego tygodnika „Do Rzeczy” w 2013 r. – „Kreślił wówczas wizję mających zagrażać Polsce „rewolucji obyczajowej” i „ofensywy kulturowej” i wskazywał, że „ten mechanizm, który kiedyś Dmowski opisał słowami, że jeśli coś jest na Zachodzie grypą, to u nas gruźlicą”, może się sprawdzić. Dzisiaj antyinteligenckimi resentymentami naznaczona jest polityka Prawa i Sprawiedliwości. Mimo to (a może właśnie dlatego) Jarosław Kaczyński w publicznych wystąpieniach lubi pozować na erudytę i znawcę naukowych teorii. Faktu, że powołując się na Dmowskiego zacytował Gomułkę, trudno nie uznać za freudowską pomyłkę” – napisał prof. Osęka.

Chcemy, aby Polska była państwem szklanych domów, a nie szklanych sufitów. Do tego dążymy, z tej drogi nie odejdziemy” – obwieścił młodym ludziom Mateusz Morawiecki. – „Przypomnę tylko Panu Premierowi (bo może nie czytywał w szkole Żeromskiego), że szklane domy symbolizowały mrzonkę, coś zupełnie nierealnego i nieosiągalnego, wytwór chorej wyobraźni starego Baryki, o czym brutalnie przekonał się jego syn po przybyciu do Polski” – odpowiedział mu jeden z internautów.

A przecież „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego to od wielu, wielu lat lektura szkolna, więc jako uczeń Mateusz Morawiecki miał szansę przeczytać ją ze zrozumieniem. Niedawno, bo w ubiegłym roku, dzieło zostało wybrane do „Narodowego czytania” – to też była szansa dla premiera, żeby przyswoić sobie tę lekturę, ale cóż…

Nieznajomość czy też niezrozumienie „Przedwiośnia” przez Morawieckiego sugerowali internauci w komentarzach: – „Czyli pan premier, w błogiej nieświadomości lub w pełni świadomie, obiecuje młodzieży mrzonki, fatamorganę lub-bardziej swojsko-gruszki na wierzbie”; – „A wie, że szklane domy symbolizowały utopię? Erudyta od siedmiu boleści”; – „Wagarowało się Morawiecki na lekcjach polskiego… Szklane domy to symbol utopii, która stała się przyczyną rozczarowania i buntu”; – „Jeżeli to ma być nawiązanie do symboliki „Przedwiośnia”, to PMM wciska ludziom kit i mit o dobrobycie. W powieści szklane domy okazały się ruderami, syfem i brudem, a władza była zepsuta i skorumpowana. Taką przyszłość buduje PiS, a „ciemny lud, to kupi” (Kurski TVP)”.

Tym, co obce i niezrozumiałe straszy się najskuteczniej. Najlepszą receptą na każdy strach jest edukacja, oswojenie, uczynienie nieznanego znanym.

Usłyszałam ostatnio od zaprzyjaźnionego posła PiS (tak, tak, są i tacy), na czym polega sukces PiS z przekazem dotyczącym LGBT. Otóż PiS, szukając tematów, którymi można Polaków postraszyć, „polował” za radą specjalistów na pojęcia, które są ludziom obce. Tak się bowiem składa, że tym, co obce i niezrozumiałe straszy się najskuteczniej.

Zlecono odpowiednie badania i okazało się, że jednym z pojęć najbardziej obcych Polakom jest właśnie skrót LGBT. Większość ludzi zwyczajnie nie ma zielonego pojęcia, co on oznacza. W powszechnym odbiorze (i to też wyszło w badaniach) brzmi natomiast obco, przerażająco i wrogo. – „Opozycja przegrała, bo zaczęła bronić LGBT” – powiedział mi ów zaprzyjaźniony poseł z dyskretnym uśmiechem. Tymczasem obrona w tej sytuacji nic nie daje, ponieważ w odbiorze społecznym nadal broni się obcej, niezrozumiałej, wrogiej grupy.

Tym, co zdaniem posła PiS należało zrobić, żeby tę rozgrywkę wygrać, było… tłumaczenie, zorganizowanie fajnej, szerokiej kampanii społecznej, wyjaśniającej Polakom, o co chodzi z LGBT, co kryje się pod tym obcym skrótem. Sprawienie, żeby przestał być obcy, żeby ludzie zrozumieli, dostrzegli, że pod pojęciem LGBT nie kryją się żadne potwory, tylko ludzie tacy, jak my, przyjaciele, koledzy, współpracownicy, sąsiedzi, kuzyni, bracia i siostry. „Ludzie tacy, jak my”.  (Zdaniem mojego informatora, „Ludzie tacy jak my” to byłoby zresztą najlepsze hasło neutralizujące jad i skuteczność ataków na społeczność LGBT.)

Wychodzi więc na to, że opozycja przegrała rozgrywkę o LGBT, tak jak wcześniej o „gender”, bo po prostu nie odrobiła lekcji. Pisałam już, że w dzisiejszych czasach w pełni sprofesjonalizowanej polityki, w której o zwycięstwie nie decyduje przekonywanie ludzi siłą argumentów na wiecach wyborczych, tylko algorytmy i spersonalizowane reklamy, PiS wygrywa, bo jest po prostu bardziej profesjonalny.

Już Antoni Słonimski opisywał przed wojną mechanizm straszenia przez endeków Żydami, mówiąc, że strach bazuje na niewiadomym. Jeśli powiedzieć Kowalskiej spod piątki, pisał Słonimski, że Żydzi podpalą Polskę i będą podrzynać gardła, Kowalska śmiertelnie się przerazi i poleci zagłosować na endeków, którzy ją niby przed Żydami obronią. Ale jeśli ta sama Kowalska usłyszy, że Polskę podpali i poderżnie jej gardło Żyd Icek spod siódemki, jej sąsiad, którego zna od małego, Kowalska popuka się w czoło i roześmieje endekowi w twarz.

Najlepszą receptą na każdy strach jest wiedza, edukacja i zwykłe oswojenie, zrozumienie, uczynienie nieznanego znanym. To takie proste. Tylko żeby to wiedzieć, trzeba odrobić lekcje i korzystać z porad profesjonalistów.

Waldemar Mystkowski pisze o wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE.

Polskie sądownictwo broni swojej niezależności dzięki unijnym instytucjom.

Władze PiS przegrały i to dubeltowo sprawę w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Rzecz dotyczy Sądu Najwyższego, obniżenia wieku emerytalnego sędziów SN. TSUE uznał, iż obniżenie wieku emerytalnego i przyznanie prawa arbitralnego decydowania przez prezydenta RP w sprawie przedłużenia urzędowania sędziów jest sprzeczne z prawem unijnym, stanowi uchybienie artykułu 19, ustęp 1 Traktatu o UE.

Więcej >>>

4 myśli na temat “Gomułkowszczyzna Kaczyńskiego i jego ancymonek Morawecki”

Dodaj komentarz